Jest taki człowiek którego znam od lat, choć czasową dziurę w znajomości mielim poważną. Kiedyś mieliśmy wiele ze sobą wspólnego, ale drogi się rozeszły. Nie na tyle jednak, by spotkawszy się po latach i stwierdziwszy że poglądy nasze są diametralnie różne – nie szanować się nawzajem. To człowiek z którym często toczę długie dyskusje i choć nikt nikogo nie przekabacił, to zawsze czuję się po takiej dyskusji usatysfakcjonowany – oto można w kulturalny sposób przedstawić swoje racje, niekiedy być zmuszonym do przyznania racji, czasem odwrotnie. I wszystko bez piany na pysku i miotanych obelg. Kolega ów, katolik mocno utwierdzony w wierze, zadał mi kilka znamiennych pytań, jakby ostatecznie chciał skatalogować moje poglądy. Zrobił to dość rzetelnie, w końcu jest dziennikarzem. Nie wiem dlaczego, ale odpowiedzi zażyczył sobie na priv. Jednak po namyśle postanowiłem, że poprzedzając to stosowną inwokacją – zamieszczę. Nie popełniam grzechu ujawnienia cudzej korespondencji, bo personaliów nie podaję. No i pozdrawiam mocno!

Czym jest katolicyzm? Odpowiedziałbym że religią, pewnym porządkiem moralnym itd. Ale to nie ja. Mnie to w ogóle nie zajmuje. Nie interesuje mnie jakiej wiary, orientacji czy koloru jest człowiek który mnie krzywdzi czy w ogóle czyni zło. Cokolwiek by wyznawał – jest chujem i niech wypierdala (jak mawiał filozof, nie pomnę już który). Dokładnie to samo jest z czynieniem dobra. Zapewne gdybyśmy mogli wyabstrahować i nawet spersonifikować pojęcie dobra – to będąc wartością samą w sobie – było by Mu doskonale obojętne kto Go czyni. Czyli nie obchodzi mnie, co to jest. Niech sobie określają potrzebujący.
Czy uznaję katolicyzm? Katolicyzm jest. Jako zjawisko i parę jeszcze innych określeń i stanów. Jak deszcz czy miłość czy powietrze. Jakże miałbym go negować? To jest kwestia jak mniemam trochę szersza – o religijność w ogóle. O potrzebę/ umiejętność/ możliwość wiary. Dążenie do czegoś niecodziennego, wzniosłego, do jakiegoś sacrum towarzyszy człowiekowi od zawsze. Można by rzec, że jest to atawizm po przodkach usiłujących w bezradności wobec świata wytłumaczyć go i obłaskawiać. Lub usiłujących porządkować strefę społecznego współżycia, zakładając poszczególne tabu mające uzasadnienie w tu i teraz – przy tworzeniu… A później będący przedmiotem dzielenia włosa przez teologów i kpin przez niedowiarków. A więc tak. Są takie zjawiska – deszcz, mróz, śmiech, smutek, katolicyzm….
Co szanuję w katolicyzmie? Każda religia ma uwypuklone przez twórców swoje dążenie do dobra. Teoria w każdej religii czy systemie filozoficznym jest wspaniała (pomijając te, które z góry zakładają prymat rasy, wyznania czy jakiejś cechy przynależnej tylko tej grupie. A te niech wypierdalają – jak mawiał itd…). Szanuję więc piękną ideę i jej twórców, piewców i pielęgnujących. Szanuję ludzi, którzy nie ze strachu przed potencjalną karą, czy ostracyzmem społecznym postępują wedle niełatwych wymogów swojej religii. Pod warunkiem, że nie są opresywne dla innych.
… po zastanowieniu – nie wiem czy szanuje. Jeżeli przyjmiemy że dobro jest normą? To czy mam być wdzięczny, że coś jest tak jak należy? Nieustannie taplać się w poczuciu wdzięczności za łaske normalności?
Czego nie szanuję? Rozdźwięku pomiędzy słowem a czynem. 90% wojen jest albo w imię boga albo z nim na sztandarach. Nie chcę się tu rozpisywać, bo to temat ocean. A ryba zepsuta od głowy zarażała hipokryzją w dół całą hierarchię. Hipokryzja. Tym boleśniejsza im szczytniejsze idee. I to dotyczy wszystkich religii.
Autorytet? Z katolbandy -Tischner, Twardowski, Pieronek, Lemański. I kilku innych których nazwisk nie pomnę… Nie zawsze się zgadzam, ale jest z kim. I mają mój szacunek.

A w ogóle Jezus to był największy buntownik, największy punkowiec w historii. Rozjebał system, dając w zamian (co unikalne) inną drogę. I zaświadczył o prawdziwości swoich słów najwyższą ceną. Szanuję gościa, co nie musi być tożsame z wiarą w jego boską naturę. I szczególnie troisty chuj mnie strzela gdy banda hipokrycznych świń w purpurze …. (zazwyczaj tu wznoszę się na najwyższe rejestry; piszczę i czerwienieję dostając pincet ciśnienia… zupełnie jakby to była moja sprawa….)

złoto złoto chytre oczy świni
już nikt nie wygoni
kupców ze świątyni

Komentarze

comments